kulig

Zamknijcie oczy i posłuchajcie. Cisza bezwietrznego lasu, skrzypiący śnieg, trzeszczące deski sań, stłumiony i cichy tętent końskich kopyt, nasze niegłośne rozmowy… Takie odgłosy towarzyszyły nam przez kilkadziesiąt minut jazdy.

Wschód

Nigdzie nie ma takich lasów jak na naszym wschodzie – naszym, bo oboje z Justyną stamtąd pochodzimy – czyli na Roztoczu, w Puszczy Solskiej czy w Janowskich Lasach. Rozległe kompleksy leśne rozciągają się dziesiątkami kilometrów, prawdziwy raj dla rowerzystów, spacerowiczów, wędrowców, biegaczy, grzybiarzy… i dla mnie.

Ferie

Jednym z obowiązkowych, żelaznych punktów naszych zimowych ferii jest kulig. Przepis na najlepszy nie jest ani trochę skomplikowany. Wystarczy znaleźć sanie zaprzężone w dwa konie, śnieg, wschodni las, górkę i zestaw foliowych worków wypełnionych sianem. I gotowe. Do składników można dołożyć ognisko z pieczeniem kiełbasek, podpiekaniem kromek chleba i termosy z gorącą herbatą i kawą.

Pogoda

W ostatnią sobotę tegorocznych ferii pogoda dopisała wyjątkowo. Było mroźno i słonecznie.

Akcja

– Panie Darku jeszcze jedziemy, do 15 minut będziemy – wystukałem sms-a już spóźnionymi palcami.

– Ja będę za 10 minut – odpisał szybko pan Darek.
Przyjechał 3 minuty po nas.

Malutkie sanie, dwa konie, 5 worków z sianem, kilka kocy, siekiera, mały zapas drewna na ognisko, paczka zapałek i pan Darek. I my.

Koce

Dobrze, aby podczas przejażdżki po lesie zadbać o dobre opatulenie kocem. Przy ujemnej temperaturze nawet niezbyt szybka jazda połączona z brakiem ruchu po kilkunastu minutach skutecznie przypomina nam o tym, jak to jest czuć zimno. Brrrrr. Im więcej koców, tym lepiej. I uwaga na dzieciaki, bo one nie zawsze przyznają się, że marzną.

Konie

Zamknijcie oczy i posłuchajcie. Cisza bezwietrznego lasu, skrzypiący śnieg, trzeszczące deski sań, stłumiony i cichy tętent końskich kopyt, nasze niegłośne rozmowy. Takie odgłosy towarzyszyły nam przez kilkadziesiąt minut jazdy.

Trudno zaprzyjaźnić się z koniem podczas jazdy, ale łatwo, gdy sanie stają zaparkowane. Przezornie (polecam pamiętać) w naszym ekwipunku mieliśmy kilka jabłek i marchewek, a drugie tyle miał ze sobą pan Darek. Zeskoczyliśmy z sań i dziewczyny pobiegły zdobywać końskie względy.

Górka i ognisko

Pan Darek szybko zabrał się za rozpalenie ogniska, a my – za wyjątkiem największej wielbicielki koni – ruszyliśmy na górkę. Wyślizgany tor pięknie wijący się pomiędzy drzewami na chwilę powstrzymał mój entuzjazm. Stojąc na górze miałem wrażenie, że nie ma szans, aby w całości, bez walnięcia w drzewo dojechać na sam dół. Nasza najmłodsza panna nie miała takich wątpliwości, wychodziła ciągnąc worek z sianem za sobą czasem gubiąc go w połowie drogi, zjeżdżała i znowu wychodziła i znowu zjeżdżała. Wkrótce cała ekipa –  Mi z przerwami na pieszczoty dla konia – śmigała na workach, a najfajniejsze były zjazdy grupowe. Super zabawa.

Nic nie smakuje tak, jak kiełbasa (bodajże wawelska lub toruńska) pieczona nad ogniskiem przegryzana podpieczoną kromką chleba i zapijana herbatą z sokiem malinowym z termosu.
I nic nie daje takiej radości, jak czas spędzany z rodziną.

kulig

kulig

kulig

kulig

kulig

kulig i ognisko

kulig

kulig

kulig

zima

kulig

Pin It on Pinterest

Share This