Książki, księgarnie i Babcia Zosia. O tym komu wyrósł pypeć i kto oberwał w g…. O jednej z naszych książek. O aniołach.
Książki jak muzyka
Z książkami jest u nas podobnie jak z muzyką – i to i to jest dla nas czymś ważnym. Każda z naszych dziewczyn od samego początku była bombardowana i książkami i muzyką. Atak skuteczny, bo po niedługim czasie każda z nich sama dopominała się czytania, oglądania czy opowiadania patrząc w kartki książeczek. My cóż, my się cieszymy i czytamy, czytamy.
No i na efekty długo nie musieliśmy czekać. Dzisiaj nasza najstarsza Ja (w wieku nieco ponad 11 lat) potrafi łyknąć więcej niż jedną książkę dziennie. I to nie książeczkę 30-40 stronicową, ale książkę zawierającą 200 i więcej stron. No cieszę się i już.
Babcia Zosia
Babcia Zosia, która kiedyś pracowała w bibliotece ma niezwykły talent (talentów ma wiele, ale dzisiaj będzie o jednym). Babcia lubi wędrować po księgarniach przekopując się przez całe półki książek. Samo przekopywanie to nic, jej dar polega na tym, że prawie zawsze z takiej wyprawy wraca z jedną lub kilkoma perełkami. Najczęściej te wykopane książki niewiele mi mówią, nie kojarzę ich, nie są żadnymi znanymi (mi) pozycjami. Najczęściej okazują się one i wartościowymi i takimi, do których nasze dziewczyny chętnie wracają. Ja będąc w księgarni chyba w życiu nie sięgnąłbym po większość z nich, ale na szczęście jest babcia. I jej talent.
Pypeć i w gębę czyli „Baśnie o aniołach”
„Baśnie o aniołach” to jeden z takich wykopanych w księgarni skarbów. To zbiór historyjek o aniołach (no bo hmm po tytule to trudno się domyśleć …). Większość z nich nawiązuje do elementów przekazu biblijnego, niektóre do legend, ale przede wszystkim są one pełnymi humoru, baśniowymi historyjkami z aniołami w głównych rolach.
Jedna z naszych najchętniej czytanych historyjek z tej książki nosi tytuł: „Bractwo aniołów”. Można w niej znaleźć choćby takie cytaty:
– Mmmmnnnn… nie mogę, pypeć mi się zrobił na języku …
W innym miejscu jest jeden z naszych ulubionych fragmentów (zawsze się przy nim uśmiecham):
I tak plasnął w gębę najbliższego zbója, że tamten poleciał w krzaki leszczyny i nogami się nakrył.
W książce znajduje się także opowieść (nasza druga ulubiona) o tym, jak anioł (z)robił prawo jazdy. Anioł chciał po prostu ustrzec jednego patafiana od głupiej śmierci. I ustrzegł, choć nie obyło się bez wielu przygód. Z tej historii można się także dowiedzieć, jaki jest wiek i jakie jest wykształcenie anioła :).
W przedszkolu
Kilka miesięcy temu w przedszkolu naszej średniej córki czytaliśmy dzieciom. Rodzice, dziadkowie, starsze rodzeństwo przez 20 minut dziennie. Każdy mógł przynieść własną książkę. Dzieciom akcja tak się spodobała, że zrobiło się kilka kolejek – ja załapałem się na dwie :). Świetny pomysł z taką akcją.
Na przedszkolnym czytaniu zabraliśmy nasze „Baśnie o aniołach”. Opowieści o bractwie, czy robieniu prawa jazdy spodobały się bardzo. Przedszkolaki słuchały z uwagą (nawet maluszki) i leżąc na dywanikach w salce przedszkolnej prosiły o pokazywanie obrazków.
Justyna:
No właśnie – po przeczytaniu Bractwa Aniołów, na kolejne “czytanki” przyniosłam do przedszkola jedną z części przygód psa Kaktusa. Książka też fajna, ale kolega naszej córki stwierdził:
tamta o aniołach i pypciu była lepsza …
Czytanie jest fajne.