Uwielbiam wycieczki, które nie kończą się na parkingu. Miejsce, którego historia splata się z historią mojego …
Młotek i parawan
Wiem, że wiele osób to lubi i tak lubi. Ja jednak nie wyobrażam sobie wakacyjnego od rana do wieczora (z przerwą na obiad) leżenia na leżaku przy hotelowym basenie i nic nie robienia. Nie wyobrażam sobie wakacyjnego meldowania się na plaży przed ósmą z młotkiem i parawanem tylko po to, aby zająć lepsze miejsce.
Natomiast uwielbiam szukać nowych miejsc, nowych doświadczeń. Uwielbiam odkrywać ludzi i wydarzenia. Uwielbiam, kiedy mogę to robić z moją Justyną, kiedy możemy to robić z naszymi córkami.
Czartowe Pole
Chyba każdy z nas ma swoje ulubione miejsca, do których lubi wracać. Na początku maja byliśmy w jednym z takich naszych miejsc (zajrzyjcie do wpisu: Szumiące Szumy). W ostatni piątek odkryliśmy kolejne – nie mam wątpliwości, że będziemy chcieli tam wracać. Ja odkryłem to miejsce trochę ze wstydem. Bo jak inaczej mam się czuć, skoro rzez połowę mojego dzieciństwa wielokrotnie przejeżdżałem obok i nic więcej.
Rezerwat przyrody „Czartowe Pole”. Roztocze Zachodnie. Niedaleko Hamerni – niewielkiej wioski położonej na skraju lasów i tuż obok urokliwiej rzeki Sopot. Las, szumiąca woda i ruiny papierni wybudowanej jeszcze w XVIII wieku. Fantastyczne miejsce na spacer.
Gajówka
Praktycznie podczas całego mojego dzieciństwo doświadczałem obcowania z lasem. Dziadek gajowy, wujek leśniczy i był jeszcze pradziadek gajowy, którego nie zdążyłem poznać. Kiedyś napisałem nawet, że jestem człowiekiem z lasu. Nie potrzebuję wysokich gór – choć są wspaniałe i piękne, nie potrzebuję morza – nie ciągnie mnie, nie potrzebuję jezior… ale potrzebuję lasu. W piątek odkryłem dlaczego i kolejna metafizyczna zagadka została rozwiązana.
Już po powrocie z naszej super wycieczki na „Czartowe Pole” rozmawiałem z mamą – córką dziadka gajowego i wnuczką pradziadka gajowego. Opowiedziała mi kawałek naszej rodzinnej historii. Historii, która o dziwo jest związana z „Czartowym Polem”.
W lesie, gdzieś w okolicach zrujnowanej papierni była gajówka. Dom gajowego i jego rodziny. Mama dokładnie nie wiedziała gdzie. W tej gajówce urodził się i mieszkał razem ze swoimi rodzicami mały Włodek. Włodek, którego ja poznałem jako mojego rodzonego dziadka Włodka, ojca mojej mamy. Później rodzina przeniosła się do domu zbudowanego w okolicznej wsi.
Uwielbiam takie historie. I do tego prawdziwe.
No i teraz mam misję – spróbuję zdobyć więcej informacji o gajówce pod Hamernią, położonej podobno niedaleko papierni, blisko rzeki Sopot. Może uda się ustalić gdzie dokładnie była, może uda się znaleźć jakieś ślady.
I teraz już wiem skąd we mnie człowiek z lasu.