Blog screen jakchcemy

A co Ty lubisz robić ze swoim mężem, żoną? Garść myśli o naszym wspólnym blogowaniu.

Chciałbyś, ale się boisz …

Z jednej strony:
– To się nie może udać. Nie ma szans.
– Ten format został wymyślony dla innych okoliczności. Daj sobie spokój.

I z drugiej strony:
– Przecież zawsze tego chciałeś.

Ile razy każdy z nas rozgrywa takie dialogi? Chciałby coś zrobić, pójść za swoim marzeniem, pomysłem, ale … boi się. Zwyczajnie się boi nie wiedząc tak naprawdę czego. Nieznane czai się za rogiem. Może się udać lub nie. Jak się uda to marzenie, pomysł stanie się faktem. Jak się nie uda to poza kosztami i kolejnym doświadczeniem nic się nie zmieni.

To coś wystartowało 10 miesięcy temu. Wcześniej wielokrotnie rozgrywały się wewnętrzne i zewnętrzne dialogi, wątpliwości i mało uzasadnione strachy. Wystartowało i dzisiaj 10 miesięcy wspólnej pracy zostało z tyłu. Fajnej pracy, ale i takiej, która bywa ciężka, męcząca, czasem irytująca. Nie raz i nie dwa zdarzały się spory i utarczki. Spory, które były skutkiem odmiennego pomysłu na temat, na sposób przygotowania, dobór fotografii, czy grafiki. Nasze wspólne blogowanie.

Wcale nie tak prosto …

Spory, spory, spory, spory były, pojawiają się i będą pojawiać się nadal.
– A o czym ma być nasz blog?
– Czy pokazujemy swoje wizerunki, czy nie? Co z dziećmi, pokazujemy ich twarze, czy nie?
– Jakie kategorie?

– Piszesz notkę? Teraz Twoja kolej.

Praca w zespole dla anarchistycznie nastawionego osobnika nie jest łatwa. Nie jest łatwa, ale wiele uczy. Przecież ta inna osoba ma swoje potrzeby i ma swoje naturalne ograniczenia. Świetnie potrafi poradzić sobie z jednym zadaniem, a jednocześnie ciężko przychodzą zapasy z innym. Każdy z nas taki jest. Dzisiaj jest wyjątkowo zmęczona – bo któraś młoda nie dała spać – i nie ma fizycznej możliwości domknięcia ‘tasku’ i musisz wziąć to na swoje barki.

Praca w zespole to nauka podziału ról. Wszak nie chodzi o to, aby wszyscy robili wszystko bez względu na ochotę i uzyskiwaną jakość. Ja jestem o wiele gorszym projektantem i stylistą (na przykład przygotowując kompozycje do sfotografowania, zestawiając kolory, czy desenie), ale jednocześnie lepiej radzę sobie z komunikacją „biznesową”. I tak dalej, i tak dalej …

Praca w takim zespole traktowana poważnie wymusza dynamicznie realizowane równouprawnienie. Tak, jak powinno być w każdej zdrowo poukładanej rodzinie. Nie mam dzisiaj najmniejszej ochoty zajmować się usypianiem najmłodszej panny tyle, że jak tego nie zrobię to nie będzie nowej treści (przyznaje się, skłamałem na potrzeby wrzucenia przykładu – naprawdę, to uwielbiam usypianie Ba). Ustalone podziały są tylko wstępnym pomysłem i nie mogą być uznane za ‘raz na zawsze’ przyjęte. Nie raz, nie dwa musisz robić coś, czego nie chciałbyś nawet dotykać.

Warto było, warto jest, bo …

Czy lubicie spełniać swoje marzenia? Nie wierzę w przeczącą odpowiedź.

My spełniamy jedno z nich. Marzenie o wspólnej pracy, marzenie o tym, aby jak najwięcej spraw było wspólnych, a nie wyłącznie jednej, czy tej drugiej osoby. Trochę lat temu została podjęta świadoma decyzja, aby żyć i być razem. Nie po to, aby spotykać się tylko w weekendy, mijać się nieustannie, wymieniać obowiązkami i wiecznie tęsknić za lepszym, bardziej wspólnym życiem.

Nie trzeba opowiadać o przeżyciach z własnej pracy, nie trzeba dzielić się tym, co było tam i tam. Wspólne projekty, wspólna praca, wspólna pasja to trwanie razem w wielu rzeczach razem. Można wtedy rozmawiać tak, jak o części wspólnego życia.

W naszym przypadku minęło już ponad 20 lat odkąd się spotkaliśmy po raz pierwszy. Wydawałoby się, że nie można poznać się lepiej. Nic bardziej mylnego. Nigdy nie uda Wam się poznać drugiej osoby na tyle, aby móc stwierdzić, że wiem o Niej absolutnie wszystko i nie muszę nic więcej. Nigdy. Blogując (czy robiąc razem cokolwiek innego) mamy kolejne szanse na wzajemne odkrywanie.

Wspólny rozwój. O tak, to jest dopiero super ostra jazda. Robiąc wspólne projekty wskakujemy na scieżkę wspólnego rozwoju, poznawania nowych rzeczy, rozwałkowywania nowych spraw, nauki nowych umiejętności. UWIELBIAM. O yeah :)

Skrzyżowanie

„Rób to co kochasz, a nigdy nie będziesz pracował”. Znane (s)twierdzenie. Trąci niezłym banałem. A jednak jest w tym coś inspirującego i prawdziwego. Ten ‘banał’ bardzo długo dochodził do mojej tępej świadomości. Dotarł, ale z podniesioną poprzeczką. Rób to co kochasz i rób to ze swoją ukochaną osobą, a będziesz zadowolony ze swojego życia i więcej jeszcze, oboje będziecie zadowoleni. I tak naiwny człowiek wybiera zamiast koncentrowania się na zarabianiu kokosów permanentne tkwienie w stanie poszukiwania właściwej drogi z nadzieją, że w końcu ją odnajdzie. Też tak macie? I, i, i … uwaga … i w końcu, kiedyś tam pojawia się przekonanie, że na przejechanym skrzyżowaniu udało się skręcić w dobrą stronę. Życzę wszystkim takiego odczucia. Jest … przefajne.

PS  A nasze blogowanie we dwoje to zaledwie początek :)

Pin It on Pinterest

Share This