Konie

Dziecko ma prawo do zachowania prywatności. Tak czy nie? A co z internetem i publikacją zdjęć dziecka? Blogerzy jesteście tutaj?

Wyrok z dzieckiem w tle

W sieci, kilka dni temu, pojawił się nius informujący o wyroku jednego z portugalskich sądów. Sprawa dotyczyła 12-latki, a wyrok zakazywał rodzicom publikowania zdjęć w internecie. Niusa możecie zobaczyć tutaj. Sentencja jest orzeczeniem podtrzymującym wyrok z niższej instancji, a całość ma kontekst rozwodowy.

Tak na marginesie, to nie udało mi się znaleźć dokładniejszego opisu sprawy, wszystkie znalezione notki zawierały praktycznie te same, mało precyzyjne informacje. Odnoszę wrażenie, że dziennikarstwo portalowo-serwisowe wygląda coraz gorzej. Kopiuj – wklej. W jednej z notek widniał tekst: Cała akcja ma związek ze sprawą rozwodową 12-latki nie poprawiony mimo zwrócenia uwagi komentujących.

W pierwszym odruchu informacja o portugalskim wyroku wywołała we mnie satysfakcję. Treść była zgodna z moimi przekonaniami, a to zawsze miłe, prawda? Jednak, gdy dokładniej przejrzałem zawartość dziennikarskich notek (do pełnych informacji nie dotarłem), gdy zacząłem się nad tym zastanawiać, gdy dotarłem do notek innych blogerów (na przykład: Konrad z fathersday.pl) to … pomyślałem, że coś mi tutaj nie gra.

Wyrok zakazał publikacji zdjęć 12-letniej dziewczynki w internecie. Uzasadnieniem takiego wyroku jest między innymi zwiększenie ryzyka narażenia dziecka na przestępstwa seksualne. Czyli, że jeżeli ktoś wrzuca zdjęcia swojego dziecka to rośnie szansa na zainteresowanie nim przez potencjalnego przestępcę. Nie wierzę w takie tłumaczenie. Oczywiście, zakładam przy tym, że rodzice nie są zboczeńcami, nie produkują zdjęć pornograficznych, epatujących nagością lub podobnych.
Idąc dalej tym tokiem myślenia może należy zakazać dziecku wychodzenia z domu, chodzenia do szkoły, do przedszkola, na plac zabaw, na zajęcia. Może zasłonić twarz, zakładać maskę, perukę albo zamknąć w piwnicy czy za szafą? Gdzie powinna leżeć granica i kto ją wyznacza? Sądy? Internet nie, ale występ w przedstawieniu przedszkolnym w stroju, który nie zawsze wszystko przykrywa to już tak?

Wiele z argumentów podanych w wyroku i w uzasadnieniu wydaje się być sensownych. Ochrona prywatności, ochrona wizerunku, dziecko nie powinno być produktem i do tego produktem należącym do rodziców. Jednocześnie, jak napisałem wyżej nie zgadzam się z argumentem zwiększonego ryzyka przestępstwem seksualnym. Nie, przy normalnych zdjęciach.

Stanowczo nie zgadzam się jednak na jakąkolwiek generalizację wyroku.
Wrzucanie do jednego worka jest szkodliwe. Prawie zawsze. Każdy z ludzi, każde z dzieci, każda rodzina to odrębna historia. Wyrok w konkretnej sprawie, konkretnych ludzi nie może definiować granic dla dowolnej sytuacji. Nie może dawać mandatu do medialnego linczu. Nie może być tak, że teraz wszyscy, którzy pokazują swoje dzieci są diabłami wcielonymi, najgorszymi rodzicami, a Ci co nie pokazują są ok.

Nie pokazujemy

My nie pokazujemy wizerunków naszych dzieci w sieci. To świadomy, przemyślany, przegadany choć wcale nie oczywisty wybór. Kusiło nas wiele razy, aby się złamać (i raz się zdarzyło) i na fali zachwytu cudownością naszych córek szybciej budować popularność bloga. A uwierzcie, są naprawdę cudowne, najwspanialsze, najpiękniejsze. Kusiło nas tym bardziej, że częścią naszego blogowania są fotografie, które sami robimy. Mimo wszystko dobrze nam z decyzją na nie.

Konie i Mi ze schowaną twarzą

Myśląc o pokazywaniu wizerunku dzieci w sieci mam przed oczyma hipotetyczną sytuację w której młoda nastoletnia osoba przychodzi i pyta:
– Dlaczego to robiliście? Ja nie chcę, nie chciałam?
I co wtedy odpowiedzieć?
Co wtedy zrobić? Nic, za późno.

Nie rozumiem ludzi, którzy wizerunkami swoich dzieci upiększają blogi czy facebookowe fan page. I nie muszę ich rozumieć. Ja nie znalazłem argumentów, które przekonałyby mnie, że to jest właściwe działanie. Nie rozumiem ich, ale to są ich działania, ich podwórko, ich odpowiedzialność. Nie zgadzam się z nimi, mogę i chętnie podejmę dyskusję, mogę się pokłócić, ale nie mam prawa nakazać czy zakazać. To zawsze powinna być decyzja rodziców, decyzja i konsekwencje i żadnemu sądowi nic do tego (chyba, że dziecko wyraźnie protestuje, a rodzice mają to w nosie). Nie miałbym jednak nic przeciwko zakazowi publikowania gdziekolwiek zdjęć nagich dzieci.

Casus

Portugalski casus stał się inspiracją do przygotowania tej notki. Jednak, dla jasności, ten wpis nie jest oceną konkretnego wyroku, bo nie mam wystarczającej wiedzy o całej sytuacji. Nie wiem jakie była treść powództwa, kto jest powodem, jakie są okoliczności rozwodowe, jakiego rodzaju zdjęcia były publikowane, co o tym sądzi ta 12-letnia dziewczyna i tak dalej i tak dalej… Bardzo chętnie poznałbym te wszystkie okoliczności.

 

Pin It on Pinterest

Share This