Trzy słowa klucze: wsparcie, pasja i brak pośpiechu. I to może być zaraźliwe. Zapraszam.
Jak tragarz
Wyjście z domu bez torby z aparatem wzbudza we mnie niepokój i poczucie, że coś zostanie utracone, bezpowrotnie. Być może to już uzależnienie, ale w sumie to chyba takie nie całkiem najgorsze, prawda?
Na szczęście Justyna znakomicie zdaje sobie sprawę z mojego wkręcenia. Na szczęście niewiele mówi widząc, że wychodząc z domu, oprócz plecaka z moim zestawem sprzętu ‘biurkowego’ łapię w dłoń torbę z zabawkami fotograficznymi, po czym wychodzę obładowany jak tragarz w drodze na Mount Everest. Na szczęście nie wypomina i nie sygnalizuje, że mam przestać, wybierać czy cokolwiek podobnego.
Dwie sytuacje
Kilka dni temu w sobotni wczesny poranek chwyciłem za worki ze śmieciami i wygramoliłem się z nimi z mieszkania z kluczem do śmietnika. Uwinąłem się raz dwa i grzecznie wracałem z powrotem do moich dziewczyn. Wróciłem, ale po 3 minutach byłem z powrotem na zewnątrz z naszym nikonem w łapkach. Wspaniała zmienna pogoda, odrobina śniegu, lodu po nocnym ochłodzeniu zmalowała fajne obrazy.
Z kolei dzisiaj rano, po obowiązkowej logistyce szkolno-przedszkolnej i odstawieniu samochodu na parking uległem pokusie wybrania drogi przez park. Oczywiście dłuższej niż w wariancie “na wprost”. Wziąłem body w ręce i bez żadnego pośpiechu, spokojnie powłócząc nogami ruszyłem alejkami jednocześnie rozglądając się w poszukiwaniu śladów wiosennej pobudki natury. Wydaje mi się, że przynajmniej kilka znalazłem.
Cudownie
Spokój, powolność, przestrzeń, prostota, obserwacja i kontemplacja są i mnie i Justynie dużo bliższe niż pośpiech, pęd i gonitwa. Cudownie jest, gdy masz świadomość, że najbliższa osoba czuje i myśli podobnie w tak wielu, w tak ważnych sprawach.
Komentarze mile widziane.