Krótszy sen, kiepska prognoza pogody i wizja niedzielnego porannego wstawania. Taka miała być nasza Palmowa Niedziela, a była … a jak chcecie wiedzieć to przeczytajcie i oglądnijcie.
O 8 rano brrr
Już dawno nie musiałem w niedzielę tak wcześnie wstawać. To powinno być bezwzględnie karalne. O 8 z samego rana, po zmianie czasu brrrr, byliśmy gotowi do wyjścia z mieszkania, wszyscy. Potem niedzielna msza z palmami w tle i cudownie zaglądającymi do środka przez okna klasztornej kaplicy słonecznymi promieniami. Koniec pierwszego aktu, ale dzień dopiero się rozkręca.
Lody przy Krakowskim Rynku
Niektórzy nie zdążyli jeszcze wstać od śniadaniowego stołu, a my już dreptaliśmy, całą piątką, a w zasadzie to dziewiątką, bo wspólnie ze znajomymi, w kierunku Krakowskiego Rynku. Zanim dotarliśmy pomiędzy kiermaszowe budki rozstawione przy Ratuszowej Wieży zahaczyliśmy o lodziarnię Wentzla. Lody, które można tam dostać smakują doskonale, choć oczywiście najlepsze są te, które produkujemy sami.
Kiermasz i warsztaty
Po skończeniu lodowego drugiego śniadania ruszyliśmy ku kiermaszowym atrakcjom. I tylko jakaś pani przyklejona do mikrofonu na podwyższonej scenie usilnie próbowała zakłócić fajną atmosferę naszego niedzielnego rodzinnego spacerowania. Nie daliśmy się. Pomiędzy palmami, salaterkami z sałatkami, pomiędzy koszami i bukietami wypatrzyłem człowieka z dłutem. Siedział i rzeźbił, a robił to tak, jakby obrabiał miękką plastelinę, a nie całkiem twarde, lipowe kawałki drewna. Pięknie to robił. Chwila rozmowy i nasza córka siedziała wraz z nim korzystając z naprędce, spontanicznie zorganizowanych warsztatów rzeźbiarskich. Razem z artystą wystrugała w kawałku drewna niedużego, ładnego kwiatka. A z panem rzeźbiarzem jesteśmy umówieni na warsztaty w jego warsztacie, w okolicach Myślenic. Warto pytać, warto rozmawiać.
Ciekawe jak wyglądała Wasza Palmowa Niedziela?