Pierwotnie wpis ten miał się pojawić po dwóch dniach od wyjazdu. Nie udało się, choć był prawie gotowy. Nazaret, czy też Nazareth przywitał nas bardzo gościnnie, ale z kiepskim internetem, poddaliśmy się. Pierwsze 5 zadziwień naszej wyprawy do Izraela.

Pogodę i widoki podczas lotu mieliśmy cudne.
Wstęp
Od dwóch dni w Izraelu. Małopolska ma ferie, dziewczyny wywiezione do babci, więc trzeba było coś zrobić z wolnym tygodniem ;). Zrobiliśmy.
Dwa dni. Dwa dni całkowicie oderwane od codzienności. Dwa dni kompletnie inne niż te krakowskie.
Lot.
Lotnisko.
Morze Śródziemne w okolicach Cezarei Nadmorskiej.
Nazaret.
Góra Tabor.
Kana Galilejska.
Zadziwienie pierwsze
Jesteśmy w Izraelu, a na razie Żydów jak na lekarstwo. Wokół prawie sami Arabowie. Nazaret jest w zdecydowanej większości zamieszkany właśnie przez nich.
Zadziwienie drugie
Całkiem sympatyczni Ci Arabowie, a szczególnie dzieci. Zaczepka w postaci uśmiechu działa bezbłędnie. Wystarczy zerknąć, uśmiechnąć się i nić porozumienia powstaje od razu. Znajomość języka przestaje być konieczna.
Zadziwienie trzecie
Wokół słychać Arabów mówiących przynajmniej kilka słów po polsku. Na przykład:
Jeden dolar duzia butelka wody. Całodzienna, duzia butelka.
Zadziwienie czwarte
Arabowie podczas jazdy samochodami nieustannie trąbią na siebie. Z tą tylko różnicą, w porównaniu do Polski, że u nas trąbi się, żeby kogoś opieprzyć. Tutaj zaś to dodatkowy sposób komunikacji. W Polsce jak już kierowca wciśnie klakson to do bólu, tak żeby adresat dokładnie odebrał intencje trąbiącego. W Izraelu trąbią krótko, zwięźle i na dziesiątki sposobów. Trąbią po to, żeby dać określony znak.
Zadziwienie piąte
Jestem zaskoczona, bo mi się tu podoba. Myślałam, że zaraz po wyjściu z lotniska w Tel-Avivie dopadnie nas atmosfera wszechogarniającej turystyczno-pielgrzymkowej komerchy. A tu całkiem przyjemnie. Może to wynik takiego, a nie innego czasu (końcówka pory deszczowej), a może kwestia miejsca i po dotarciu do Jerozolimy właśnie takie klimaty będziemy oglądać, ale jak na razie – pozytywne zaskoczenie.
To, tak na szybko spisanych kilka pierwszych wrażeń.
No, a teraz trochę zdjęć.

Błękit u góry, błękit u dołu.

Morze Śródziemne w okolicy Cezarei Nadmorskiej i miejscowy rybak.

Morze Śródziemne w okolicy Cezarei Nadmorskiej.

Akwedukt z czasów rzymskich (tzn. te kamienie, bo ta postać to ja ;) )

Góra Tabor

Mozaika w Bazylice Przemienienia Pańskiego na Górze Tabor.

Sklepik w Kanie Galilejskiej.

Cmentarz miejscowych Arabów chrześcijan koło kościółka Świętego Bartłomieja w Kanie Galilejskiej.

U tego uśmiechniętego Pana w Kanie Galilejskiej kupiliśmy genialne granaty i daktyle.

Sklep z ubraniami w Nazarecie. Styl trochę nie mój :)

Sklepienie Bazyliki Zwiastowania w Nazarecie.

Witraż w Bazylice Zwiastowania. Nazaret.

Arabskie klepsydry.

Nazaret nocą.

U fryzjerów sami panowie. Golą brody, głowy. Siedzą, rozmawiają, nikomu się nie śpieszy.