Wędrówki po górach uczą i kształcą. A w wariancie z dziećmi mają tak wiele zalet, że trudno je wyliczyć. ;-)
Sami
My byliśmy sami. SAMI. SAMI. SAMI. Naprawdę :) Co prawda tylko dwa dni, ale za to wspaniałe bieszczadzkie dni. A mając zmysły i głowę pozbawione bliskości naszych dzieci mimochodem obserwowaliśmy rodziców wędrujących z maluchami. Z tych obserwacji oraz naszych wspomnień zeszłorocznych wędrówek z dziewczynami zrodziła się subiektywna lista powodów, dla których warto zabierać dzieci ze sobą w góry. Tych powodów jak się okazuje jest całe mnóstwo, ale ja dzisiaj zwrócę uwagę na 7 (słownie: siedem).
Siedem powodów
Po pierwsze, dziecko nauczy Cię dostrzegać piękno otaczającej Cię przyrody
Ślimacza prędkość poruszania się po szlaku pozwala na zauważenie każdego korzenia, każdego przewróconego pnia, złamanego źdźbła i sarniej kupy. Okazuje się, że przyroda jest piękna, nawet ta mało ładna.
Po drugie, dziecko zadba o to, abyś nie miał przeładowanego plecaka
Zabranie ze sobą małolata w góry skutkuje bardzo szybkim spadkiem ilość wody i zapasów prowiantowych. Dzieci tuż po wyjściu, a często jeszcze przed wyjściem – na przykład już przy punkcie kasowym na szlak – stają się niesamowicie głodne i spragnione. Te potrzeby wymagają natychmiastowego zaspokojenia, a plecak staje się coraz lżejszy.
Po trzecie, dziecko przetrenuje Cię praktycznie z zakresu cierpliwości
Wyprawa z dziećmi to wielka szkoła cierpliwości. Pierwsze pytanie:
– Daleko jeszcze?
zwykle pada trzy minuty od rozpoczęcia wędrówki. Kolejne pojawiają się zwykle w odstępach od kilkunastu sekund do kilku minut, a ich sumaryczna liczba nie jest w żaden sposób ograniczona. Po osiemdziesiątym lekko wzrasta ciśnienie, ale jeżeli uda się przetrwać ten kryzys to stopień wytrzymałości cierpliwościowej wzrasta lawinowo.
Po czwarte, dziecko zadba byś podciągnął się w dziedzinie sprytu i kreatywności
Szkolenie z zakresu szpiegostwa i zakradania się. Nic tak nie zwiększa sprawności typu James Bond jak konieczność organizowania załatwiania potrzeb fizjologicznych w terenie pozbawionym toalet. Czatowanie, czy ktoś nie idzie za i jednocześnie czy ci, którzy są przed wystarczająco daleko odeszli. Konstruowanie prowizorycznych zasłon i wyszukiwanie kryjówek w każdym terenie to nieodłączne elementy tego szkolenia. Angaż w jednostkach GROM-u gwarantowany z miejsca.
Po piąte, dziecko niezwykle skutecznie przypilnuje, żebyś w końcu wziął się za swoją tężyznę fizyczną
Zdarza się i to nawet nie sporadycznie, że wyprawa z dzieckiem (dziećmi) staje się świetnym treningiem siłowym i wydolnościowym. Nie wierzycie? A to wyobraźcie sobie 20 kilogramowy ładunek ze środkiem ciężkości umieszczonym pomiędzy waszymi łopatkami. I dalej wyobraźcie sobie, że taki ładunek niesiecie przez dajmy na to 7 godzin zaliczając przy tym co najmniej kilka górskich premii najwyższej kategorii. Albo zawał, albo krzepa.
Po szóste, trening Twojej tężyzny fizycznej dziecko uzupełni o dietę cud
Dieta cud. To powód mocno powiązany z punktem oznaczonym numerem dwa. Dla każdego po kanapce, dla każdego po batoniku, dla każdego po porcji … a na końcu ojciec zje ćwierć kanapki, zrezygnuje z batonika, wodę odda córce … Po kilku dniach spadek wagi murowany i to znaczący.
Po siódme, dziecko zadba o to, abyś nawiązał nowe kontakty towarzyskie
Chyba nic tak nie ułatwia nawiązania relacji z innymi miłośnikami górskich wędrówek, jak towarzystwo małego dziecka. Cóż może być bardziej rozwijającego społecznie od głośno i bez skrępowania wyrażonej opinii:
– Tato, a ta pani (ewentualnie inny, mniej oficjalny odpowiednik słowa: pani) ma brudne nogi!
albo
– Mamo, a dlaczego ten pan (ewentualny inny, bardziej bezpośredni odpowiedni słowa: pan) ma taki duży brzuch?
Całkiem nieźle działa również rzut kamieniem w … , czy kopanie w górę kurzącego piasku.
Dzieci są super i tyle można się od nich nauczyć :)
Następnym razem (w Bieszczady) bez dzieci nie wyjedziemy ;)
(żartowałem).