Nie przepadam za zaplanowanymi zorganizowanymi wyjazdami grupowymi. Byliśmy na przedszkolnej rodzinnej wycieczce. Czy było warto?
Pobudka
Sobota, wczesny ranek – co tam ranek, noc prawie jeszcze – otwieram jedno, a potem drugie oko usiłując zapanować nad samozamykającym się pierwszym. Mi oczywiście już na nogach, a ja wiercę się na łóżku walcząc z chęcią nie wstawania. Grzecznie i delikatnie szturchając leżącą obok drugą – tę piękniejszą – połowę pytam:
Justynka, o której Cię obudzić?
Koło siódmej.
Ok.
Rzut okiem przez okno i wygląda na to, że zapowiada się słoneczna pogoda. Prognozy nie kłamią. Dobry dzień na wycieczkę. Dobry dzień na sobotę.
Zakupy i wyjazd
Justynka na nogach, krótka narada i zakupy – musimy zrobić zakupy. Zabieram kartkę z wypisaną ołówkiem listą i Mi ze sobą. Idę i ze zdziwieniem zastanawiam się dlaczego nie ma ludzi. Widać co najwyżej pojedyncze osoby na całym osiedlu. Oświecenie – no przecież, jest siódma z minutami, jest sobota. Mi jak to Mi biega radośnie. Ileż to dziecko ma energii i ochoty na ruch.
Szybkie zakupy zrobiliśmy w godzinę. Odkryliśmy przy okazji, że ludzi na chodnikach nie było nie tylko dlatego, że sobota i rano. Oni zwyczajnie stali w kolejce w ‘mięsnym’, a my na końcu, szarym – na szczęście nie wykupili wszystkiego.
Razem z Mi wpadamy do mieszkania z siatą i z językami na brodzie. Nie jest dobrze, powinniśmy wyjechać w ciągu 30 minut, powinniśmy wyjechać o godzinie dziewiątej. Śniadanie – musimy zjeść śniadanie. Dziewczyny – musimy zebrać dziewczyny. Samochód, kurcze przecież musimy zatankować (wiadomo, że wczoraj wieczorem to mi się nie chciało – był piątek).
Garaż, foteliki, pasy, kluczyk, silnik. Pierwszy przymusowy przystanek na stacji paliw. W końcu gotowi do drogi, ruszamy, spoglądam na zegarek i … jest 9.33.
Koziołek
Dojechaliśmy na 10.57. O 11.00 pierwszy zaplanowany punkt rodzinnej przedszkolnej wycieczki. Już dawno nie jechałem w takim pośpiechu.
Usadawiamy się na krzesłach (fotele już zajęte) i dostawkach w kameralnej sali kinowej. Wpatrujemy się w ekran, słuchamy dźwięków, startuje projekcja.
„W Pacanowie kozy kują, więc koziołek – mądra głowa – błąka się po całym świecie, aby dojść do Pacanowa (…)”
Koziołek Matołek. Nasza Ba też jest zadowolona. A my jesteśmy w Pacanowie, a dokładniej jesteśmy w Europejskim Centrum Bajki. Pierwsze 5-6 bajek oglądaliśmy z wielkim sentymentem – dzisiaj chyba już nikt nie robi takich animacji. Kolejne 5 walcząc z narastającym znużeniem głównie Ba, ale także własnym. Przed nami z zaplanowanych punktów pozostała jeszcze interaktywna wystawa. To jednak za chwilę, a teraz idziemy jeść, idziemy na powietrze, na słońce, na placyk zabaw, nad staw.
Czyżby marzanna?
Jemy i co dalej
Kanapki, kabanos, herbata, woda i drożdżówki uruchomione. Całą rodziną (uwielbiam to) usadowiliśmy się w jednej z altanek na terenie centrum. Altanki to bardzo fajny pomysł i chyba wszystkim przyjezdnym się podoba – w każdym razie mi bardzo. Czułem się jak w przydomowym ogrodzie.
Wycieczka przyjemna, ale mieliśmy niedosyt. Obejrzenie serii bajek o koziołku mogliśmy zorganizować siedząc na naszej własnej kanapie, a i Ba łatwiej byłoby wtedy spacyfikować. Przed nami była jeszcze wystawa. Bilety kupione więc pójdziemy. Za kilkanaście minut sami się przekonamy, choć obawiam się kiczowatej atmosfery atrakcji zrobionej na siłę.
No i …
Najpierw kapcie krasnoludka zakładane na buty.


Jest Pani przewodnik, są pozostali z naszej grupki wystawowej. Wstęp, parę zagadek na rozruszanie dzieci – całkiem sprawnie przeprowadzone więc jest nadzieja – i wchodzimy do ‘mysiej dziury’.
Zaczęło się i … było … było … wspaniale. Półtorej godziny naprawdę fajnej zabawy dla dzieci i dla dorosłych. Jestem pełen podziwu dla pomysłodawców, projektantów i wykonawców wszystkich elementów ekspozycji. Były bajki, był baśniowy ogród, był wagonik kolejki w środku budynku, który jechał, uderzał o przeszkody, płynął i frunął (super :) ) i świetna przewodnik. Z przyjemnością mógłbym tam pojechać dzisiaj po raz kolejny.
PS Dla jasności: ten wpis nie jest wynikiem współpracy. Po prostu bardzo mi (i nam) się podobało. Tyle. Jak będziecie w pobliżu to wpadnijcie ‘na wystawę' do centrum bajek w Pacanowie. Tylko uwaga: trzeba się wcześniej umawiać – wejście tylko z przewodnikiem.