Fragment nieba

Wyświechtane i zawsze aktualne wezwanie do pomocy. Szczególnie teraz, w grudniu, przed mikołajkami i Świętami Bożego Narodzenia nadzwyczaj aktualne. Wezwanie wzywa do działania. Zadziałajmy zatem, tym bardziej, że dzisiaj pomaganie jest łatwe, jak chyba nigdy wcześniej.

Wewnętrzna busola

Sumienie, a inni powiedzą, że wewnętrzny kompas. Takie coś mamy wszyscy i na dobrą sprawę nie jest ważne, jak to coś nazywamy. Tam właśnie moszczą sobie gniazdko nasze wartości. Stamtąd wypływa nasza wewnętrzna motywacja. Motywacja, która próbuje popychać nas do podejmowania takich, a nie innych decyzji, do podejmowania konkretnych działań. Motywacja, która mówi nam, że niektóre sprawy są dla nas pozytywnie ważne, a inne zupełnie nie warte zainteresowania.

Wartości. O wartościach fajnie i bezproblemowo każdy z nas potrafi rozmawiać. No, może prawie każdy, prawie bezproblemowo i prawie fajnie. Powiedzieć można wszystko.

Jedną z wartości, którą nie obawiam się nazwać uniwersalną jest pomaganie innym. Chyba nie znam ani jednej osoby, która z zimną stalą w oczach odrzuca myślenie o pomocy drugiej, potrzebującej osobie. Łatwiej jednak myśleć albo rozmawiać niż podjąć konkretne działanie. Ja w swoich marzeniach, w swoich planach, rozmyślaniach już dawno naprawiłem cały świat. Ukarałem winnych i rozdałem pociechę pokrzywdzonym, nagrody zasłużonym. Niestety znacznie gorzej wypada bilans podjętych akcji. Macie podobnie?

Wewnętrzne przekonanie o tym jak ważne jest pomaganie nie ma znaczenia bez poparcia go działaniem. Pomaganie skłania nas do spojrzenia na kogoś obok. To jest coś takiego, co może nas uczynić lepszymi ludźmi. Coś, co umożliwia nam uczenie się dzielenia z innymi. Miłość przez wielkie M.

Szansa

Jako rodzic, ojciec czuję ciężar przykładu. Mojego przykładu. Mam obowiązek, aby moim córkom pokazywać co i jak należy robić najlepiej jak potrafię. A skoro tak, to mam obowiązek pokazywać im, że pomaganie, że dostrzeganie innych osób i ich potrzeb jest czymś ważnym. Nie wystarczy, że będę to powtarzał i nawet po kilka razy dziennie. Dopóki nie pokażę, dopóty nie stanę się autentyczny i wiarygodny. Oczywiście ten obowiązek nie dotyczy wyłącznie ojca, to nasz wspólny rodzicielski obowiązek: mamy i taty. Obowiązek i jednocześnie szansa.

Jak?

Sposobów na zrealizowanie podszeptów wewnętrznego głosu jest mnóstwo. Można wrzucać monetę lub garść monet spotykanym żebrakom. Można opowiadać wszystkim wokół jak ważne jest pomaganie. Można (wy)tłumaczyć, że tak mało mam, że nie ma czym się dzielić i zamknąć temat. Można kupić 5 konserw, dwa kilo mąki i kilogram cukru i wrzucić do koszyka podczas zbiórki. Można kupić świecę (lub baranka na wiosnę) Caritas. Można przekazać 1% podatku. Można również zostać wolontariuszem w hospicjum. Można poszukać i wesprzeć konkretną akcję, stowarzyszenie, fundację finansowo, ale także swoimi siłami, swoim czasem.

Nie przepadam za anonimowo masową akcyjnością. Anonimowość tak, ale nie wierzę, żeby masowość była lepsza od pomagania konkretnym ludziom z konkretnymi potrzebami i w konkretny sposób. Choć z drugiej strony jest prostsza. Odgórne sterowanie zaspokajaniem potrzeb już przerabialiśmy w naszej ojczyźnie. Niektórzy pamiętają z własnego doświadczenia, a inni – na ich szczęście – tylko z opowieści.

Okazja czyni …

Grudzień, mikołajki i zbliżające się Święta Bożego Narodzenia to doskonały czas na przejście od myślenia i mówienia do konkretnych czynów. Do nas ten powiew także dociera. Mamy ogromną potrzebę włączenia się w sposób stały, na długo. Warunek to działanie, które jest skierowane ku określonym ludziom i ich potrzebom.

Nasze typy:
Stowarzyszenie WIOSNA i tutaj nie tylko coraz bardziej znana, doskonała w swej prostocie i docieraniu bezpośrednio i jednocześnie anonimowo szlachetna paczka. Ksiądz Jacek Stryczek (którego mieliśmy okazję spotkać bezpośrednio) i jego ekipa mają w swoim portfelu coraz więcej ciekawych działań. A choćby taka Akademia Przyszłości, którą na przykład tak pięknie wspiera Konrad z haloziemia.pl
Dobra Fabryka. Jak piszą na swojej stronie: „tutaj produkujemy dobro” i robią to tam, gdzie jest naprawdę ciężko (na przykład hospicjum w Rwandzie). Opisują projekty jakie realizują, pokazują ludzi którym pomagają. Jest konkret. Tutaj pachnie miłością.
Adopcja na odległość. Chcecie zostać rodzicami adopcyjnymi na odległość? A to proszę bardzo. A wiecie jaki jest potrzebny wkład materialny? Uwaga, podaję: całe 70 PLN miesięcznie. Całe 70 PLN. Pieniądze docierają do konkretnego adoptowanego przez nas dziecka. Bardzo, bardzo podoba mi się ta akcja. Z dzieckiem, któremu udzielamy naszego wsparcia możemy się komunikować, wysyłać listy i otrzymywać odpowiedzi. A w całej akcji nie chodzi wyłącznie o kasę. Oprócz niej mamy wspierać takie dziecko duchowo.

Oczywiście to tylko wybrane propozycje. Jedne z wielu, bardzo wielu. I każdy może znaleźć coś dla siebie … o ile zechce.
Do roboty.

Ekonomia inna

I prawie zapomniałem. Jest jeszcze jedna myśl, którą koniecznie chcę się podzielić. Przy prawdziwej, szczerej, angażującej pomocy jest tak, że działanie wraca do ‘darczyńcy’ z dużo większą mocą. Okazuje się, że koniec końców dostajemy więcej, niż daliśmy. Jest to jakaś niewiarygodna ekonomia.

PS A może macie jakieś super fajne, ulubione, sprawdzone akcje, sposoby. Pochwalcie się.

Pin It on Pinterest

Share This