Dzisiaj na lekko i na imprezowo, ale ogniście. Jeszcze trochę i uwierzę, że po prostu tak być musi. Co prawda to raczej zwykłe lenistwo, bo … zamiast sprawdzić to lecimy na spontan i trafiamy tylko na koniec (dobrze, że choć tyle).
Wyjazd, uff
Najważniejsza informacja to taka, że w końcu udało nam się wyjechać z Krakowa. Choróbska trochę namieszały, dlatego zamiast do Wielkopolski i zamiast tydzień wcześniej, ostatecznie ruszyliśmy na Roztocze. Ludzi z lasu ciągnie do lasu :)
Noblista
Urodziłem się i wychowywałem się w mieście noblisty i to nie jest żart. Moja Justyna dużą część swojego dzieciństwa i czasy młodzieńcze tutaj mieszkała i to na sąsiedniej ulicy (grunt to dobrze poszukać ;) ).
Isaac Bashevis Singer – pisarz pochodzenia żydowskiego (autor książki „Sztukmistrz z Lublina”) – spędzał dzieciństwo w naszej rodzinnej mieścinie. Kiedy byłem piękny i bardzo młody – teraz jestem piękny i całkiem młody ;) – snułem plany zdobycia Nobla w dziedzinie fizyki. To oczywiście jeszcze przede mną, ale już całkiem niedługo. No przecież Pan Singer musiał mnie naznaczyć chodząc tymi samymi uliczkami, co ja.
Zapakowani
W niedzielę z samego rana w cudowny sposób zapakowaliśmy wszystkie walizki, plecaki, sprzęty, pluszaki, kocyki, torebki, torby …. do naszego samochodu. Wyruszyliśmy z Krakowa na wschód, ku naszym rodzinnym stronom. Dotarliśmy idealnie w porę obiadu. Dziewczyny tuż po zjedzeniu pobiegły sprawdzić co się zmieniło na babcinym podwórku. Pies, kot i kociak … i zaraz wieczór. Potem druga babcia i nasza tymczasowa baza wschodnia i najlepszy czas po podróży – wypakowywanie tfu tfu. Jesteśmy na miejscu uff.
Końcówka
To już nie pierwszy raz i pewnie nie ostatni. Przyjeżdżamy i okazuje się, że właśnie kończy się jakaś fajna impreza. Tym razem trafiliśmy na końcówkę pierwszego etapu Festiwalu Śladami Singera. Koncert Finałowy. Gdybym nie usłyszał muzyki dobiegającej z pobliskiego placu to pewnie dowiedzielibyśmy się o tym w poniedziałek rano z rozwieszonych plakatów.
Pobiegłem po dziewczyny i po chwili razem Justyną, Ja i Mi podreptaliśmy pod scenę pół ulicy dalej. Babcia pod ręką – skorzystaliśmy i najtrudniejsza do okiełznania zawodniczka (Ba) została spacyfikowana :)
Trafiliśmy na pokaz teatru ognia. To był ostatni przed finałem punkt programu. Jak to mówią:
Lepiej późno niż wcale.
Refleksje festiwalowe
Siedziałem, patrzyłem i przyszły mi do głowy dwie refleksje:
Po pierwsze.
Nie wiem jak w innych miejscach, ale tutaj dostrzegam z roku na rok poprawę poziomu masowych wydarzeń kulturalnych. To w czym uczestniczyliśmy było zrobione na naprawdę wysokim poziomie. To bardzo pozytywne.
Po drugie.
Kiedyś (przynajmniej ja mam takie skojarzenia) wszelkie imprezy masowe w małych miejscowościach polegały na tym, aby był dobry bufet i marna muzyka. I tylko na tym. Dzisiaj (na szczęście) wachlarz wydarzeń nie kończy się na evencie typu „zabawa pod remizą”. Jest wybór, to cieszy.
Śladami Singera
Jeżeli ktoś z Was będzie przypadkiem czy celowo na Lubelszczyźnie to zachęcam do wygospodarowania czasu i wyruszenia na spotkanie karawany Festiwalu Śladami Singera. Uważam, że warto. My – jeżeli damy radę – to odwiedzimy Lublin meldując się na kończących cały festiwal koncertach.
No i pora na zdjęcia.

