Umiejętność rozmowy i negocjacji z dziećmi przydaje się w każdej, nawet najbardziej zwyczajnej sytuacji. Kolacja i co na nią będzie jest tutaj tylko pretekstem do wywołania tematu.
Wariant numer jeden
Wystarczy zadać jedno z prostych, wieczornych pytań i z dużym prawdopodobieństwem, w odpowiedzi uda się usłyszeć całą gamę odpowiedzi:
– Mamo, tato, a ja chciałabym kanapki z twarożkiem i miodem.
– Mamo, tato, a ja chciałabym naleśniki, zrobisz?
– Mamo, tato, a ja chciałabym płatki kukurydziane z jogurtem naturalnym i owocami.
– Mamo, tato, ja chcę kanapkę z … pasztetem i z … ketchupem.
– Mamo, tato, a ja chcę parówki, a ja chcę racuchy, a ja chcę …
Sytuacja patowa i nierozwiązywalna w żaden ze znanych prostych i pokojowych sposobów. Oczywiście można to całe zamieszanie spacyfikować prostym poleceniem typu:
– Wszyscy jedzą mleko z płatkami owsianymi.
lub ewentualnie
– Dzisiaj kanapki z dżemem i bez wyjątku.
lub coś równie pracochłonnego.
A konieczność pacyfikacji zamieszek staje się nieuchronna biorąc pod uwagę fakt, że w naszym mieszkaniu nie prowadzimy usług kuchni hotelowej. Nie ma usług dostawy jedzenie pod drzwi i według wyboru z szerokiej karty. Mamy jedną lodówkę, jedną elektryczną kuchenkę z czterema palnikami, dwie dorosłe głowy i dwie pary dorosłych rąk.
I trzy młodociane paszcze do nakarmienia.
Wariant numer dwa
A gdyby tak do sprawy wystartować inaczej? Sprytniej, mądrzej, bez otwartych pytań, ale za to z dobrze określonym, przemyślanym i zweryfikowanym katalogiem możliwości do wyboru.
– Hej, słuchajcie, dzisiaj na kolację możecie dostać:
a) mleko z płatkami lub,
b) kanapki z wędliną i warzywami,
proszę wybierajcie.
I koniec dyskusji, a nawet jeżeli się pojawią głosy sprzeciwu to rozbiją się o precyzyjnie postawione granice.
Czekamy na decyzje zainteresowanych piskląt i realizujemy zamówienie.
Puenta, czyli sztuka negocjowania z dziećmi
Nie da się prosto porozumieć z dziećmi, gdy pozostawiamy im nieograniczony wybór opcji.
Nie mam do powyższego stwierdzenia najmniejszych zastrzeżeń. Jeżeli chcecie ułatwić zadanie sobie i młodym to stawiajcie przed nimi wybór spomiędzy kilku, precyzyjnie określonych opcji. W taki sposób stawiamy dzieciom naturalne granice w ramach, których mogą się poruszać. I nie dotyczy to wyłącznie wyboru kolacyjnego dania, ale wielu codziennych sytuacji.
– Możesz założyć buty czerwone lub niebieskie. Wybierz.
– Możesz obejrzeć dwie krótkie lub jedną długą bajkę. Wybierz.
W tej metodzie dostrzegam jeszcze jeden ważny element. Nauka nieuchronności dokonywania wyborów i ponoszenia ich konsekwencji. Z mocnym naciskiem na słowo: wyborów. Jestem przeciwny stawiania przed dziećmi sytuacji z narzuconym odgórnie, jedynym słusznym rozwiązaniem. Przecież zależy nam na tym, aby nasze dzieci potrafiły brać w swoje ręce odpowiedzialność zamiast korzystać tylko z gotowych rozwiązań w całości zaproponowanych przez otoczenie.
I właśnie dlatego warto zostawiać im możliwość, czy wręcz konieczność podjęcia decyzji, choćby w sprawie wyboru dania na kolację.