Trudno wypełnić przestrzeń, która jest już wypełniona po brzegi. Trudno szukać nowych pomysłów, gdy nie ma takiej potrzeby. My naprawdę lubimy jak nasze dzieci czasami się nudzą.
Nuda
Mamo, nudzi mi się…
To bardzo dobrze myszo, bardzo dobrze.
Nuuuda, nudzi mi się, nie mam co robić – ile razy słyszeliście te słowa od swoich małych, większych i tych całkiem dużych dzieci?
Pewnie jak każdy rodzic – setki, tysiące. Ciekawa jestem, co wtedy odpowiadacie? Bo ja właśnie to, co napisałam: bardzo dobrze, bardzo dobrze.
Dlaczego? A dlatego, że uważam, że nuda to coś bardzo wartościowego i dobrze, że czasami dopada nasze dziewczyny.
Nie mogą jej zabić bezmózgowym gapieniem się w telewizor, bo nie oglądamy telewizji :). Nie mogą jej zagłuszyć graniem na tablecie, bo mamy tylko taki graficzny. Do tego mama i tata nie stają od razu na równe nogi, co by tu atrakcyjnego zorganizować, żeby tej nudy się pozbyć.
Zmuś dziecko do walki
Nuda na pewno nie jest przyjemna, ale na stówę pożyteczna . Mam przekonanie graniczące z pewnością, że jeśli takiej nudy nie ubije się za dziecko przy pierwszych jej oznakach, to stwarza mu się możliwość, żeby ruszyło swoją mózgownicą. Możliwość, żeby poszukało pomysłu, co zrobić z tym niekomfortowym stanem. No i wtedy dopiero powstają pomysły! Kreatywność kwitnie, a dziecię samo siebie zaskakuje. Odkrywa ile niesamowitych pomysłów siedzi w jego głowie i ile cudnych zabaw potrafi zaaranżować. I jakie jest wtedy z siebie dumne! Przekonaliśmy się o tym wielokrotnie.
Przy całym dobrodziejstwie płynącym z obecnego zaangażowania rodziców w wychowywanie swoich pociech, są też takie sfery, w których ocieramy się już chyba o granicę absurdu. Oczywiście, że trzeba się z dzieckiem bawić, grać, chichrać, łaskotać, czytać itd., ale czy na każde zawołanie dziecka? Wydaje mi się, że często rodzice czują się zbyt ZOBOWIĄZANI do tego, żeby wypełnić dziecku każdą chwilę. Jakie są tego konsekwencje? A no takie, że zabiera się wtedy dzieciom możliwość kreacji, tworzenia. A każde dziecko to potrafi. Czasami trzeba pewnie przeczekać godziny jęczenia, jeśli się zabroni telewizora, tabletu i o zgrozo nie podsunie, co najmniej kilku pomysłów na zabicie czasu, ale efekty przyjdą. Bo ile można się nudzić :)
Wystarczy kawałek kija
Jeśli miałabym napisać, kiedy w dzieciństwie bawiłam się najlepiej, to nie były to sytuacje, gdy rodzice coś zorganizowali. Numerem jeden były szalone zabawy, które tworzyliśmy razem z bratem na “nudnych i niezorganizowanych” wakacjach u babci na wsi.
Często słyszy się narzekania, że kiedyś to dzieci nawet kijkiem potrafiły się zabawić, że dzisiejsze nie potrafią się sobą zająć. Jeśli tak faktycznie często jest, to czy przypadkiem nie jest to wina nas dorosłych, a nie samych dzieci?