52 tygodnie

Trudno uwierzyć w takie historie. Czytasz książkę, która Ci się zwyczajnie podoba, wywiera na Tobie całkiem spore wrażenie. Uruchamiasz wyobraźnię, chłoniesz, myślisz o autorce … kim jest, jaka jest. I co? I nagle robisz z nią wywiad. Ot tak. To pierwszy wywiad w historii jakchcemy.pl.

Prawdziwa historia

Pierwszy fragment, który na długo zostaje w głowie. Potem kolejny i kolejny. Taki był początek, pierwsze spotkanie, wirtualne, na blogu Miłki. Jej styl mnie urzekł. Potem odkrycie, że za tym stoi książka. Książka, której jeszcze nie ma, ale wkrótce, w ciągu kilku miesięcy będzie. Załadowałem program czekanie na i czekałem. I w końcu informacja, że jest, że można zamówić, że będzie można dotknąć, będzie można powąchać zapachu drukarskiej farby, będzie można zaparzyć wielki kubek ulubionej czarnej herbaty, skoczyć i zanurzyć się w tym innym świecie.

52 tygodnie” nie była dla mnie jednodniowym wyzwaniem. Takim, że jak zaczynasz to nie możesz skończyć i siedzisz i siedzisz do chwili, aż zaszeleści w palcach ostatnia strona. Takim, że czasem nocy brakuje. Ale tym razem smakowanie zostało rozłożone na 4 tygodnie. Co kilka dni wracałem i pochłaniałem kolejną porcję tygodni aż do tego pięćdziesiątego drugiego. Cała ta książka to dla mnie wielkie pełne wiadro inspiracji. I napisana w sposób, który bardzo mi odpowiada.

Po kolejnych kilku tygodniach okazało się, że to jeszcze nie był koniec. Nawiązaliśmy kontakt z Miłką (Ludmiłą – autorką książki). Wszystko wyglądało na dość sporą porcję przypadkowości, tyle, że ja w przypadkowości raczej nie wierzę (chyba, że rozmawiamy na poziomie fizyki kwantowej itp). Owocem naszej korespondencji jest dzisiejszy tekst. Pierwszy wywiad na jakchcemy.pl i mam nadzieję, że nie ostatni.

52 tygodnie okładka

Gdybym cię poprosił o przytoczenie jednego cytatu ze swojej książki, co byś mi przeczytała?

Nigdy jeszcze nie cytowałam samej siebie, ale spróbuję:) Bardzo lubię ten fragment:

„ Czasem wydaje mi się, że czekanie na cud to jedyna rzecz, która mi naprawdę wychodzi. Zdarza się jednak (najczęściej w wannie), że nachodzą mnie przebłyski olśnienia. Widzę wtedy jak na dłoni, że życia nie można nabijać na czubek widelca i maziać nim po talerzu. Życie trzeba jeść. Bez obżarstwa. Bez anorektycznej ascezy. Kęs po kęsie. Tu i teraz. Nasza codzienność nie jest poczekalnią. Po co więc czekam na cud?”

Kim jest Majka?

Majka, główna bohaterka powieści „52 tygodnie” jest kobietą zwyczajną, posiada dość standardowy pakiet życiowej stabilizacji – mąż, dwójka dzieci, praca, dom z ogródkiem plus pies. Gdy patrzymy na jej życie z zewnątrz wydaje się ono bardzo uporządkowane i bezpieczne. Przypadkowy obserwator mógłby pokusić się o stwierdzenie, że Majka pławi się w tym swoim ciepłym grajdołku codzienności jak pączek w maśle. Jednak, kiedy spojrzymy na życie Majki jej własnymi oczami, zobaczymy, że jest ono potwornie nudne, brakuje mu smaku i tak naprawdę przypomina ono ruch trybiku w mechanizmie koła zębatego. Wszystko toczy się w jednym kierunku. Zawsze tak samo. I aby cokolwiek mogło tutaj ulec zmianie, mechanizm koła zębatego musi się choć na chwilę zatrzymać. Majka dostaje taką szansę w dniu swoich urodzin. Dochodzi wtedy do niewielkiego wypadku samochodowego, który staje się dla niej impulsem do zatrzymania się, dokonania bilansu w swoim życiu i podjęcia wyzwania, któremu będzie próbowała sprostać przez następne 52 tygodnie swojego życia, aż do swoich następnych urodzin.

Skąd wziął się pomysł na napisanie „52 tygodni”?

Zanim powstało „52 tygodnie” napisałam powieść poetycką Szklana Szafa. Przez ponad rok szukałam wydawcy do tej książki. Bezskutecznie. W końcu wydałam ją jako ebook. Spotykałam się wtedy z wieloma podobnymi uwagami: „Twoja książka jest świetna, ale nie jest dobrym „towarem” na rynku.” To było dość bolesne doświadczenie, ale zrozumiałam wtedy, że aby wydać książkę muszę znaleźć taki temat, który zainteresuje większe grono czytelników. Zaczęłam szukać inspiracji. Momentami nawet dość obsesyjnie. Rozmawiałam z ludźmi, czytałam blogi, podsłuchiwałam rozmowy rodziców bawiąc się z córką w piaskownicy, przeganiałam męża sprzed komputera by wspólnie wypić kieliszek wina i pogadać. W pewnym momencie hasło „chodźmy pogadać” wywoływało w nim reakcję obronną :) W tym czasie wybrałam się też w podróż couchsurfingową po Europie. ( Jeden z rozdziałów „52 tygodni” poświęcony jest właśnie couchsurfingowi). Wędrując po Włoszech, spędziliśmy trzy dni w towarzystwie mieszkającego przez lata w Polsce miejscowego antreprenera. Podczas naszych dość zabawnych angielsko – polsko – włoskich rozmów usłyszałam o kilku jego ekscentrycznych pomysłach i to właśnie one stały się dla mnie bezpośrednim impulsem do wymyślenia tej historii. Kiedy wróciłam do Polski miałam już w głowie zarys powieści. Zabrałam się do pracy. Im więcej przybywało książce stron tym bardziej zaczynała ona żyć własnym życiem. Bez przerwy ewaluowała. Wiele opisanych w niej projektów przyniosło samo życie.

Czy Majka to też ty?

Majka jest postacią wymyśloną, ale rzecz jasna, jest w jakimś sensie również moim odbiciem w lustrze. Myślę, że nie można pisać nie opierając się na własnych doświadczeniach. Jedną ręką dotykasz klawiatury komputera, drugą podjadasz ze swojego wewnętrznego kotła. Oddajesz trochę siebie, ale nigdy nie dosłownie. Wiele opisanych w książce sytuacji miało miejsce naprawdę ale nie koniecznie w takiej samej scenerii i tej samej obsadzie.

Masz męża, jesteś mamą trójki dzieci, ten rodzinny obrazek niekoniecznie pasuje do wizerunku pisarki. W jaki sposób udaje ci się pogodzić życie rodzinne i twórcze?

Mam wyrozumiałego męża:) Ale mówiąc serio to kwestia dokonywania wyborów. Moja rodzina zawsze będzie dla mnie najważniejsza, ale abym mogła dać z siebie jak najwięcej jako mama, muszę też zostawić sobie furtkę, przez którą mogę prześlizgiwać do swojego własnego świata. Pisanie jest moją szczeliną wolności. To czasem dość żmudne zajęcie, jednak daje mi ono możliwość zaistnienia jako „ja” i tylko „ja”. Podobnie czuję się kiedy czasem udaje mi się wyłuskać w codzienności moment kiedy staję sama ze sobą twarzą w twarz. Czasem dzieje się tak podczas jazdy na rowerze albo jakiegoś samotnego wypadu w góry.

No dobrze, ale jak znajdujesz czas, żeby wymknąć się przez tę furtkę?

To kwestia priorytetów. Pewne rzeczy są dla mnie mniej ważne, więc nie poświęcam im uwagi i dzięki temu zgarniam trochę czasu na pisanie. Od czasów studenckich nie mam na przykład telewizora. Moja rodzina świetnie funkcjonuje w tym beztelewizorowym domu. Z założenia też nie prasuję, nie traktuję soboty jako dnia do sprzątania, lubię umiarkowany bałagan, do wielu prac domowych angażuję swoje dzieci. Staram się też wykorzystywać do pisania sytuacje, które przynosi samo życie. Ostatnio na przykład zdarza mi się jeździć pociągiem. To całkiem dobre miejsce do pisania.

52 tygodnie ostatni akapit

Co dalej? Jakie masz plany? Będzie kolejna książka?

Tak, pracuję nad kolejną książką. Nie mogłoby być inaczej. To konieczność wewnętrzna -tyrania serca. Mam już jedną książkę praktycznie skończoną , która czeka na swój czas. Ale odkładam to na później gdyż zdecydowałam się napisać kontynuację losów Majki i jej rodziny. Tym razem historia będzie nieco bardziej mroczna. Będzie dużo więcej o relacji mąż – żona, a także o dość nietypowej, można by powiedzieć wariackiej wyprawie. Tej rzeczywistej i tej w głąb siebie.

Pin It on Pinterest

Share This