O szkole i podejściu do obowiązków szkolnych naszych dzieci, czyli dlaczego nie smucimy się ze ‘złych' ocen.
Szkoła
Jedna z naszych córek edukuje się piąty rok, a druga rozpocznie edukację po wakacjach. Szkoła. Z małymi dziećmi chodzimy na spacery, na place zabaw, potem odwiedzamy przedszkola i w końcu przychodzi pora na „obowiązek szkolny”.
Moje dzieci idą do szkoły
Rozpoczęcie nauki szkolnej przez naszą pierworodną córkę było dla nas okresem trudnym. Wiele czasu zastanawialiśmy się nad wyborem szkoły i na szczęście – pomimo wielkich i całkiem uzasadnionych obaw o logistykę – dobrze wybraliśmy (pisząc z perspektywy czasu). A potem? No, a potem wszystko się zaczęło.
Szkoła to zupełnie nowe i jakościowo i ilościowo obowiązki dla dziecka. Pewnie większość – o ile nie każdy – z rodziców chciałby, aby jego dziecko miało jak najlepsze oceny i aby na koniec roku przynosiło świadectwo ubarwione biało-czerwoną flagą.
Świadectwo uczeń dostaje raz w roku, na zakończenie, przed wakacjami. Jednak na świadectwo młody człowiek pracuje cały rok. Na każdej lekcyjnej godzinie i w każdej chwili spędzonej w domu nad zadaniami, na nauce. To dobra okazja, aby uczyć się wytrwałości, pracowitości, obowiązkowości i odpowiedzialności.
Bez presji na oceny
I dochodzimy do sedna dzisiejszego wpisu.
Przyjęliśmy zasadę, aby nigdy, przenigdy nie wywoływać presji odnośnie ocen.
Zgadzamy się, że uczniowie mają swoje obowiązki. Zgadzamy się, że należy uczyć dzieci reguł i zasad. Odrabianie zadań domowych, przygotowywanie do klasówek, kartkówek i podobnych są szkolnymi obowiązki ucznia, które co do zasady ma realizować. Takie stanowisko wpajamy naszym córkom, ale nigdy nie stawiamy sprawy ocen na pierwszym miejscu.
Zasady dla człowieka, a nie człowiek dla zasad
Osobiście namawialiśmy Ja do odpuszczenia (świadomi możliwych konsekwencji w postaci gorszej oceny) niektórych dziwacznych i w naszej ocenie irracjonalnych zadań domowych, jak choćby:
- nauczenie się (teoretycznie!!!) rodzajów splotów tkackich (sic!),
- etapy prania (sic!),
- budowa roweru (sic!),
- nauka wyglądu symboli wszystkich polskich parków narodowych (sic!).
Uważamy, że czasem warto odpuścić.
Ale dlaczego i jak?
Bez korupcji
Nie obiecujemy i nie kupujemy nagród za dobre oceny, tak samo, jak nie karzemy za oceny gorsze.
Ja dostaje na zakończenie roku jakiś drobiazg, jako nasze podziękowanie za swoją pracę, wysiłek i pokonywanie trudności. Ten prezencik dostanie zawsze, bez względu na oceny, które będą widniały na świadectwie – warunek jest tylko jeden: że będzie się starała pracować wytrwale.
Zdarza się nam również spontaniczne pójście do cukierni na dobre ciacho, kiedy naszej córce jest przykro, bo dostała gorszą ocenę. Podobno smutki boją się słodyczy :)
Twoja nauka, Twoje oceny, Twoja odpowiedzialność
To dobry sposób na uczenie odpowiedzialności za swoje działania.
– Nie robię tego zadania, mam dość!!
– Ok, to nie rób, twój wybór, twoja ocena.
Chyba nigdy nie zdarzyło nam się, żeby Ja po takiej odpowiedzi rzuciła książkami, czasami pobuntuje się chwilę, ale w końcu bierze się do pracy. U nas takie oddanie odpowiedzialności dziecku za swoje działania działa. Warunek jest jeden: nie biegniemy po godzinie do jej pokoju i nie namawiamy, żeby jednak odrobiła lekcje.
Bez strachu
Czasem słyszymy lub obserwujemy sytuacje, gdy dzieci mają lęk przed powrotem do domu z powodu otrzymania gorszej oceny (gorszej od oczekiwań rodziców). U nas taki problem nie istnieje. Nie ma presji na oceny.
Ocena nie jest celem
Poznawanie, doświadczanie – tak, ale nie sama ocena.
Ocena nie powinna budować poczucia wartości dziecka
Każdy z nas ma swoje wewnętrzne zdanie na własny temat, swoją samoocenę. Nie chcemy, aby nasze dzieci budowały swoje poczucie wartości w oparciu o oceny. W oparciu o umiejętność myślenia, wytrwałość, a nawet te starania, które nie kończą się sukcesem – ale nie w oparciu o to, co stoi w dzienniku przy ich nazwisku. Chyba trudno o lepsze podcięcie skrzydeł niż sytuacja, gdy dziecko starało się, uczyło, ale mimo to przynosi do domu np. trójkę i słyszy: Tu nieuku, znowu trója?
Postępy
System szkolny nie ma dobrej metody na weryfikację postępów konkretnego dziecka. Inaczej jest w przypadku aktywności sportowych, gdzie obiektywnie mierzalne wartości (czas, odległość etc) mogą wskazywać na postępy. W szkole mamy do czynienia z systemem oceniania, który w nieudolny sposób próbuje “zmierzyć” poziom wiedzy w danej chwili. Tymczasem jako rodzice chcemy zachęcać dziecko do rozwoju i mieć możliwość pokazania jakie postępy zrobiło przez miesiąc, kwartał, rok. Liczą się postępy w kontekście aktualnych możliwości, zdolności, stopnia rozwoju dziecka.
Utwierdzamy się, że rzeczywiście warto
I na koniec jedna zaskakująca obserwacja, którą pewnie trudno uogólnić, ale … Mianowicie nie zauważamy u naszej córki żadnych oznak systemowego ‘olewania’. To tylko utwierdza nas w przekonaniu, że warto nie napinać się na oceny, że warto nie robić za dziecko zadań domowych (i o takich przypadkach nie raz słyszeliśmy) dla zwiększenia szansy na lepszy stopień …
Zależy nam na tym, aby wychowywać swoje dzieci jako osoby niezależne, myślące, biorące odpowiedzialność za swoje życie, starające się świadomie decydować o swoich działaniach i potrafiące podejmować ryzyko chodzenia własną drogą.